Dolina Monumentów
02:49
Założę się, że każdy z was widział kiedyś film westernowy. No przynajmniej raz w życiu. Skoro kojarzycie klimat to wiecie, o czym będzie post. Tak, dokładnie tak. O tym chyba najbardziej charakterystycznym miejscu Dzikiego Zachodu - Dolinie Monumentów.
Dolina Monumentów położona jest w dwóch stanach- Arizonie i Utah. Jej ziemie należą do plemienia Navajo, dlatego cieżko tu o cywilizację tak dobrze nam znaną. Na terenie Doliny znajdują się jedynie wioski idniańskie. I to chyba sprawia, że miejsce to jakże dzikie jest niezwykle piękne i majestatyczne.
Za wstęp na teren Doliny trzeba zapłacić. Może pamiętacie, jak opisywałam tutaj proces poruszania się po ziemiach Indian. Aby wejść do rezerwatu należy uzyskać pozwolenie, czyli zapłacić, w przypadku Doliny Monumentów, 12$. Pozwolenie owo to nic innego jak karteczka samoprzylepna, biała z jakąś tam bazgrołą o dacie i ilości gości. Niby majątek to nie jest, ale jak ktoś chce przyoszczędzić albo zwyczajnie nie ma czasu na hike, może po prostu przez Dolinę przejechać za darmo. Co kawałek wytyczone są punkty widokowe i parkingi, z których można podziwiać ten cud natury.
Na terenie Doliny znaleźc można kilka lokalnych sklepików z indiańskim rękodziełem czy pocztówkami. Jest także szpital, szkoła/ przedszkole, hotel i kilka pól kempingowych. Pierwotnie zakładałam nocleg i hike w Dolinie, niestety czas zweryfikował moje plany nieco inaczej. Żałuję, że nie udało mi się wejść na szlak, ale nie byłabym sobą gdybym nie sforsowała ogrodzeń i nie poszła w dzicz. Drut kolczasty przyprawiał mnie o dreszcze. Serio obawiałam się, że zaraz jakiś nawiedzony Navajo zacznie do mnie strzelać z łuku i będę zbierać dupę w troki. Nic takiego stety lub niestety się nie stało. Okazuje się, że najbardziej eksytujące doświadczenie Dzikiego Zachodu przeżyłam w czeskim miasteczku westernowym, gdzie utyty Winetou krzyczał coś po czesku i skakał z pukawką z kamienia na kamień.
Mimo iż nie spotkałam prawdziwych Indian na tych najbardziej indiańskich ziemiach nie znaczy, że mi się nie podobało. Podobało i to bardzo. To miejsce jest po prostu niesamowite! Piękne, majestatyczne, pomarańczowe. No oczu oderwać nie można! Indian spotkałam, ale takich za straganami. A chciałam tych na koniach z pióropuszami... Co do Doliny, chyba nie muszę nic więcej mówić, sami popatrzcie.
Przejazd przez Dolinę Monumetów był chyba jednym z najlepszych punktów tej podróży. Może dlatego, że nigdy wcześniej nie widziałam czegoś tak pięknego i innego, zupełnie obcego. Czułam się jakby w innym świecie. To było tak nierealne. Jeszcze kilka lat temu nawet nie śniłam, że postawię tam swoją stopę. Ah zakochałam się chyba.
Run, Forest Run! Tak, to dokładnie to miejsce, gdzie filmowy Forest Gump skończył swój bieg. Ja też biegnę, bo tam już czeka nas kolejny przystanek- Kanion Antylopy!
0 komentarze