zostaję
16:21tu na kolejny rok. Może przez te kolejne naście miesięcy wymyślę w końcu, co chcę robić albo przynajmniej, gdzie chcę być. Czyli jak najtaniej dostać się do Nowej Zelandii. Jak na razie wiem jedno, nie chcę wracać do Europy. Nie widziałam jeszcze Wielkiego Kanionu, Alaski i Hawajów, zatem to za wcześnie żeby mówić o powrocie.
W tym roku nie będzie Wigilii. Nie będzie postu i śledzika, nie będzie kiczowato ubranej choinki i podpierniczania ciastek, które mamcia skitrała gdzieś na klatce schodowej. Nie będzie karpika, uszek, grochu z kapustą, wodzianki, łamania się opłatkiem i chichrania przy stole. Nie będzie sałatki jarzynowej. Serduszko mi się kraje. Mam nadzieję znaleźć w polskiej dzielni choć namiastkę polskich świąt, bo bez śledzika i uszek z grzybami to chyba nie przeżyję.
Ale jak miną święta będzie fajnie. Pojadę w podróże małe i duże i zobaczę, to po co tu przyjechałam. W pierwszej połowie 2017 szykuje się Teksas i Kalifornia. TAK MI DOPOMÓŻ BÓG. Choćby skały srały pojadę i zobaczę prawdziwego kowboja, pohusiam się na huśtawce z widokiem na Golden Gate, trzasnę sobie zdjęcie w Hollywood, zacznę w końcu jakąś szkołę a potem zaplanuję Kaniony, Alaskę i Hawaje i grzecznie wrócę na ojcowiznę. Jak jeszcze coś z niej zostanie.
Nie wiodę tu życia zajebistego jak Kardaszjany. Nie wiodę tu życia lepszego niż w Polsce. Gorszego też nie. Ono jest po prostu inne. Nie zarabiam kokosów, dolary nie rosną na drzewie, a po ulicach nie chodzi Johny Deep. Nawet nie wiem, czy lubię ten kraj. Wiele rzeczy mnie tu denerwuje, wiele cieszy.
Pytanie zatem, po co tu jestem? Mogę na nie odpowiedzieć masą innych pytań: a czemu nie? a po co mam być w Polsce? Wszędzie ten sam syf, tyle że będąc tutaj robię coś ze swoim życiem. Jeżdżę, zwiedzam i oglądam. W Polsce wypad do Gdańska czy Zakopanego to było coś, a teraz nie rusza mnie za bardzo wypad do Nowego Jorku. Tego NOWEGO JORKU, o którym marzą wszyscy.
Z mojej perspektywy, to tak trochę jakbym do Nowego Tragu jeździła. Ale cieszę się i tak, bo moje myślenie się zmienia. Nie ma rzeczy niemożliwych! Szkoda, że adidas mi nie płaci za bycie żywą reklamą...eh pazerna jestem :)
Zatem widzimy się w Polszy w 2018!
0 komentarze