raz, dwa, trzy do USA jedziesz ty!
16:32Tak, ten tytuł to o mnie.
Jaram się z tego powodu jak czarownica na stosie.
Przeprowadzka na drugi koniec świata na rok może dwa ( nie, nie schodami na strych, a drimlajnerem) wydała mi się dobrym powodem by wrócić do pisania. Wszak pismak to mój wyuczony zawód, zawsze chciałam napisać książkę ( alternatywne zakończenie HP z czasów warcholskich pozostawiło lekki niedosyt niespełnionych marzeń), a poza tym lubię sobie pofarmazolić bez powodu nadużywając dziwnych, enigmatycznych wyrazów.
Ale od początku.
Na początku było słowo...na k. Magiczne słowo wypowiadane przez każdego Polaka kilka razy na minutę, przeze mnie znacznie częściej w ostatnim czasie. Owy wyraz i okoliczności, w jakich padał najczęściej skłoniły mnie do przemyśleń: a może by tak rzucić to wszystko i jechać w Bieszczady?!
No jak pomyślałam tak zrobię, tylko trochę dalej, za ocean.
Skończy się babce sranie. Porzuciłam korpolakierki, zakładam tramposze i ruszam podbijać Murricę- kraj mlekiem i miodem płynący, atakowany przez wszystkie potwory, kataklizmy i istoty poza ziemskie, które chcą unicestwić ludzkość, pełen celebrytów, absurdu, masła orzechowego i grubych ludzi. Czyli innymi słowy taki raj na ziemi w sam raz dla mnie.
Będę Au Pair.
W Filadelfii.
Będę jeść hamburgsy i tyć.
Będzie pięknie.
Ahoj przygodo.
God bless me.
0 komentarze