Au Par od kuchni

02:57

czyli poranek Czołem widziany.


6:45. Niemiłosiernie głośny alarm wyje gdzieś z zaświatów zwiastując to zło nieuniknione. W półśnie szukam tego diabelskiego urządzenia, które spoczywa sobie spokojnie pod mym łożem. Wyłączam budzik i zamykam oczka na jeszcze dwie minutki. W między czasie śnię o lodach czekoladowych z malinami. Otwieram lewą powiekę i patrzę na zegarek: 6:52. No jak to? Przecież zamknęłam oczy tylko na sekundę! No nic, mrużę je jeszcze na pół minutki i zaraz wstanę. 6:57 w popłochu zbieram się z łoża i wpadam do szafy szukając wczorajszego dresu. Gdzieś tam dostrzegam podstawowy zestaw ubrań z kolekcji " au pair na co dzień- dresowe gacie, trzydniowy tshirt, klapki", łapię go w pośpiechu i zasuwam do łazienki wypucować ząbki i przetrzeć te zaspane oczęta. Tam, w oddali, już słyszę te krzyki, wrzaski i radosne podskoki. Czyli jednak nie śpi. Podłamana faktem, że zamiast wrócić na wyro muszę iść do komnaty mego księcia, przebieram leniwie nogami chcąc odciągnąć nieuniknione jeszcze o jedną małą chwilutkę. 

7:01 otwieram drzwi do pokoju małego T. i słyszę od samego progu "jestem szalony". Jesteś, droga dziecino, niezmiernie szalona! Wstawać zanim zrobi to słońce to czyste szaleństwo. Na nic me prośby i groźby, że jeszcze kiedyś zapłaczesz za tym błogim czasem łóżkowego lenistwa. Nie, nie możemy sobie poleżeć i dospać. Czas na śniadanie. Podchodzę więc do łoża mego panicza i przygotowuję się na porządną dawkę energii w sam raz na wyrwanie mnie z ramion Orfeusza. Stawiam niepewnie lewą stopę koło łóżka i wystawiam tylko ręce by złapać te chudzinkę gdzieś w locie i uratować mój nos przed spotkaniem z łokciem. 

Przy śniadaniu mamy spory problem. Co tu zjeść? Sama nigdy nie wiem. Patrzę w lodówkę i liczę na cud. Może wyskoczy z niej mamcia ze świeżutkimi bułeczkami z masełkiem? Niestety nie. Biorę więc kefir, a dziecięciu narzucam płatki z jogurtem. Wmawiam mu to tak długo, że zaczyna wierzyć, że sam o nie poprosił. Jeden problem z głowy. Otwieram swój kefir i widzę te oczęta pełne prośby i otwarte usteczka powoli sunące w kierunku mego trunku. Chcesz spróbować? Tak. No to daję, dzielę się jak ta dobra Samarytanka chrześcijanka, córa Boża. Dobre? Dobre, ale za słodkie. Drogi mój robaczku, tyś cukru chyba nie widział! Najkwaśniejszy kefir jaki może być! To nic przy Twoich ciasteczkach, przekąskach czy lizaczkach. Albo mleczku! Ale dobrze, więcej dla mnie. 

Po śniadaniu czas na zabawę. No to ja się położę na kanapie, przygotuję psychicznie do wyjścia na światło słoneczne tak wczesną porą, a ty sobie tam zatankuj wóz strażacki. Nie, nie tankujemy dziś? Wolimy pobawić się moimi wsuwkami we włosach. Moimi nogami? Jeszcze lepiej! W to nam graj! Pogilgotamy? Nie, no ja nie lubię, ale brzuszek podstawiam. Ty przekupko mała! 

Czas już wyjść z domu. Pierwsze 1,5 h pokonane. No chodź już prędziutko do auta i zmykamy. Zaraz Cię zawiozę na obóz i wskoczę do łóżeczka. O mamuniu, będę spała 4 godzinki! Jeszcze sobie książkę weźmiesz, no ok pakuj w plecak i idziemy. A na pociąg sobie popatrzymy? No dobrze. Pociąg będzie tu przez cały dzień jeszcze się napatrzymy. Chcesz powąchać kwiatuszki? No wąchaj, wąchaj i chodźże już no! 

No jedźże pajacu! Zielone jest! Jeśze pajasu! Gdzie mi się tu tarabanisz torbo? Gsie turbo? Ej misiu, ale ty mi takich rzeczy to nie powtarzaj. Ty lepiej mi piosenkę zaśpiewaj. Ja Ci tu włączę Twoją muzykę... "Jeśli jesteś szczęśliwy i to wiesz, tupnij nóżką." BAM! Nie! Nie tup mi tu nogami! Nie kopiemy po siedzeniach! Toż to wypożyczony samochód jest gałganku ty mój mały! Koniec z muzyką. Wysiadamy. No dzień dobry, dzień dobry. A dziękuję, dobrze, dobrze. Pa, pa, do zobaczenia. Juuuhuuuuuu! A tam już wyro czeka.

9:02. No to nastawię sobie budzik na 11 to jeszcze pranie zrobię albo na siłownię skoczę. 11:00 alarm wyje niemiłosiernie. Wyrwana z sennych otchłani, szukam tego dziada krzycząc stul japę. Wciskam jakiś przycisk i przestawiam na 12:30. Chwila wahania przy Pm i AM. Jebał to pies, zamykam oczy, dłużej nie wytrzymam. Sen przychodzi szybko, ale nie jest to głęboki, relaksujący sen. Cały czas śnię, że zaspałam. 12:30 alarm zrywa mnie na równe nogi. Jezusie, gdzie ja jestem i która godzina? Filadelfia, 12:30. Co ja robię w Filadelfii? Jesteś niańką. No tak, niańką. Ok. Leżę sobie oddychając spokojnie. NIAŃKĄ! Matulo przecież po dziecko trzeba jechać! I takie to moje życie z T. ostatnimi czasy!


You Might Also Like

0 komentarze