Jak dostać zieloną kartę?

03:58

Magiczna "zielona karta" to nic innego jak karta stałego pobytu na terenie USA. Uzyskać ją można na kilka sposobów, jak np. ślub z obywatelem, uchodźtwo, loteria wizowa. Ja o legalny pobyt będę się starać jako żona obywatela. Tak, będę. Sam ślub nie gwarantuje mi legalnego pobytu w USA, a do uzyskania zielonej karty jeszcze bardzo daleka droga. 



Warunkowa zielona karta


Pierwszym krokiem do zielonej karty był ślub. To udało nam się odhaczyć dość sprawnie, choć patrząc na dalsze procesy żałuję, że nie zdołaliśmy się ogarnąć wcześniej. Sam ślub nic nie daje, potrzebuję bowiem aktu ślubu. Na dokument ten mieliśmy czekać max 3 tygdnie, które minęły a dokumentu ani widu ani słychu. Nie wiem czy to korona, czy standardowa opieszałość urzędnicza, ale każdy dzień oczekiwania wydłuża cały ten ambaras. 

Mając akt ślubu będę mogła złożyć wniosek o zmianę statusu imigracyjnego z narzeczonej na praworządnego mieszkańca, czyli ubiegać się o warunkową zieloną kartę. Dokument ten umożliwi mi legalne mieszkanie i pracę w USA przez dwa lata, po których będę musiała ubiegać się o zniesienie statusu warunkowego i wnioskować o przyznanie właściwej zielonej karty. Wraz z aplikacją będę musiała także prosić o przedłużenie pozwolenia na pracę, a razem z Alexem zostaniemy (być może ponownie) przesłuchani przez urząd imigracyjny w celu weryfikacji prawdziwości naszego związku. Dlaczego piszę, że być może ponownie? Otóż najnowsze wieści głoszą, że aplikanci wizy K1 nie będą zapraszani na rozmowę w sprawie warunkowej zielonej karty, z racji że "kontrola" została już dokonana przez ambasadę. Akceptacja ma być wydawana z automatu i na to liczę.

Krok nr 1 -  zmiana statusu imigracyjnego


Proces zmiany statusu jest dość długi i składa się z kilku etapów. Pierwszy rozpoczyna się od złożenia kilku wniosków podpartych niezliczoną ilością tych samych dokumentów. Po ich otrzymaniu, o ile będą w porządku, powinnam dostać potwierdzenie otrzymania i oczekiwać na dalsze etapy. Wraz ze zmianą statusu będę ubiegać się o pozwolenie na pracę ( w chwili obecnej nie mogę legalnie pracować ani opuszczać USA) oraz na pozwolenie na wyjazd z kraju. Za całość muszę zapłacić z góry jedynie 1225$ (co razem z wizą daje nam łączny nieco ponad 2000$. Dość droga impreza). 

Jakie dokumenty są wymagane na tym etapie? Przede wszystkim musimy udowodnić, że wzięliśmy ślub załaczając kopię aktu ślubu. Oczywiście wszystkie wypełniane wnioski muszą być aktualne (każda strona ma specyficzne oznaczenie), co bywa zgubne, gdyż urząd imigracyjny ostatnio szaleje i zmienia formy ładując do sieci właściwe dokumenty z opóźnieniem. Po raz kolejny musimy przedstawić moją historię wizową, akt urodzenia, badania lekarskie, potwierdzić obywatelstwo Alexa oraz jego zdolność finansową, wystarczającą by utrzymać żonę. Od czasu, kiedy przyjechałam do USA końcem lipca, zasady zmiany statusu zmieniły się dwu lub trzykrotnie, co denerwuje mnie okrutnie. Nie potrafię pojąć, jak urząd imigracyjny, działający od lat, nie potrafi określić, czego potrzebuje. Tym bardziej irytuje mnie fakt, że wszystkie dokumenty zostały im dostarczne już kilka razy, a my wciąż jesteśmy proszeni o kolejne kopie. Być może proces jest tak posrany, żeby ludzi zniechęcić? 

Zmiany, zmiany, zmiany, czyli co właściwie mam wypełnić?


W momencie tworzenia powyższej tabelki wymagano ode mnie zeznania podatkowego za 2019 rok oraz historii mojego zatrudnienia i wykształcenia. Miałam także przedstawić wszelkie środki, jakie mam, które pozwolą mi żyć w USA przez co najmniej 3 lata. Nie podano, co prawda, kwot minimalnych, ale miałam wypisać każdą posiadaną rzecz majacą jakąkolwiek wartość, przetłumaczyć na angielski i przeliczyć na dolary. Ponadto pokazać moje wyciągi bankowe, oczywiście przeliczone na $$. 

Było to bez sensu, ponieważ wnioskując o wizę narzeczeńską, Alex zobowiązał się utrzymywać mnie finansowo. Taki był warunek. Nie mogłam sama się sponsorować. Nawet we wniosku wizowym musiałam podać, że to on płaci za wizę i bilet lotniczy, mimo że opłaciłam je sama. Gdzie tu logika...

Po drugie nie podano nigdzie zasad przeliczania ze złotówek na dolary. Mogłabym pewnie cuda wpisać i liczyć, że się uda. Formularz ten, zwany I-944, został zawetowany przez jednego sędziego i go wycofano. Co prawda, oficjalna informacja głosi, że tylko trzy stany są zwolnione ze składania owego wniosku( oczywiście nie mój), ale dokument całkowicie zniknął ze strony urzędu imigracyjnego wraz ze wszystkimi instrukcjami. I teraz nikt nie wie, czy ma on zostać wypełniony czy nie.

Drugą istotną zmianą w ostatnim czasie był wniosek o pozwolenie na pracę. Obecna administracja stara się zmniejszyć ilość wydawanych pozwoleń, dodając nowe zagadnienia do formularza. Choć zmiany dotyczą uchodźców, cały dokument otrzymał nową sygnaturę, więc i ja muszę pobrać nową wersję i wypełnić wszystko jeszcze raz. Robiłam już to trzy razy, bo ciągle pobiera się stary wniosek...

Kolejną rzeczą, która przyprawia mnie o ból głowy, jest wniosek związany z moim stanem zdrowia. Badania lekarskie przeszłam w Polsce i okazuje się, że są tutaj ważne i na razie nie muszę nic wypełniać. Dojście do tego było nieco skomplikowane, bowiem żadna instrukcja nie mówi wprost, kto jak i dlaczego. Dzięki Bogu jest jeszcze Fejsbuk...

Pewnie, że mogłabym pójść do prawnika, ale takie usługi są bardzo drogie (kilka tys $$$) i nie zawsze prawnik dobrze doradzi...

Najistotniejszą zmianą, jaka dopiero nadchodzi, jest wzrost kosztów aplikacji. Wraz z pierwszym października nie będzie już można starać się o pozwolenia na pracę i podróż za darmo razem ze zmianą statusu. Za każdy wniosek trzeba będzie zapłacić kilka stówek. Wzrosną również ceny niektórych wiz i apliakcji o obywatelstwo. 

Jak zwykle pali mi się grunt pod nogami. Hue hue hue. Drogi sądzie wydajże ten akt ślubu....

Krok nr 2 - odciski palców

Gdzieś tam w przyszłości, po zaakceptowaniu mojej kandydatury na przyszłego rezydenta, dostanę zaproszenie na pobranie odcisków palców. Choć urząd imigracyjny ma już cały album moich paluszków, będe musiała dodać kolejne. 


Krok nr 3 - combo card

Brzmi bajerancko, ale tak naprawdę to tylko pozwolenie na pracę i podróż poza granice USA. Czas oczekiwania to jakieś 6-8 miesięcy w normalnych czasach. Kto wie, co przyniesie nam rok covidowy. Po otrzymaniu owych pozwoleń będę oczekiwać na a) rozmowę w sprawie zielonej karty lub b) zostanie mi ona przyznana warunkowo z automatu. Oby wersja b była tą obowiązującą. Ile będę czekać, tego nie wie nikt. 


O co pytają we wniosku o zieloną kartę?

Na sam koniec wrzucę wam jeszcze jeden imigracyjny smaczek z cyklu, o co pytają we wniosku o zmianę statusu imigracyjnego? Poza standardowymi pierdołami jak, imię i nazwisko, adres, data urodzenia czy imiona rodziców, urząd imigracyjny pyta także o wzrost i wagę. Tak!  Kwestia kilogramów jest równie ważna jak informacje czy jest się terrorystą, prostytutką lub szmugluje dzieci. Przyznam, że wniosek rozbawił mnie niesłychanie.


Wzrostu nie oszukam, waga pnie się w górę jak real american style a włosy...blond with odrost?:D Żarty żartami, mam nadzieję, że o tej porze w przyszłym roku cały ten amabaras będzie już zakończony i będe planować podróż za jeden uśmiech na ojczyzny  łono :D

You Might Also Like

0 komentarze