Podróż w czasie - czyli weekend we Lwowie
20:34
O Lwowie przeczytać można sporo. Jest to miasto, w którym spotyka się kilka kultur podkreślających jego niesamowity charakter. Obok katedry ormiańskiej stoi kościół katolicki, a w oddali widać złote dachy cerkwi rzucające cień na synagogę. Splątane przez lata zwyczaje polskie, ukraińskie, żydowskie i ormiańskie stworzyły niezwykły klimat. Stare meble, drewniane szyldy i muzyka z lat 20. przenoszą w czasie. Chodząc po brukowych uliczkach wokół rynku mam wrażenie jakby czas się tu zatrzymał, a życie płynęło wolniej.
Mówi się, że Lwów to bliźniacze miasto Krakowa. Nie tylko ze względu na obecny w obu pomnik Mickiewicza czy kulturalne aspekty, ale właśnie poprzez ten specyficzny nastrój. Lwów jest magiczny, Kraków już nie tak bardzo. Mam wrażenie, że gród Kraka zatracił ten starodawny klimat. Z miejsca, w którym celebrowało się jedzenie i dobrą zabawę zmienił się w turystyczną osadę goniącą nowoczesność. I nawet te urokliwe knajpki na rynku czy Kazimierzu zostały przytłoczone wszechobecnymi budkami z kebabem i szklanymi klatkami. A może to po prostu zmęczenie materiału i Kraków zwyczajnie mi się przejadł? Zobaczymy. Za nieco ponad miesiąc będę zwiedzać go na nowo razem z Alexem i może ochy i achy powrócą. Na razie zachwycam się lwowską starówką. Tak, tylko Starym Miastem. Na obrzeżach miasta tak kolorowo i przyjemnie już nie jest.
Kopalnia kawy
Lwów to podobno europejska stolica kawy. Tak wyczytałam w poradnikach przed wyjazdem. I faktycznie to miasto kawą stoi. Pełno tu małych kawiarenek w każdym zakątku. Oczywiście zapomnieć nie można o manufakturze kawy, która jest jak Disneyland dla dorosłych. To miejsce czuć z daleka. Na samym wstępie wita nas wielki dzban pełen ziaren kawy zapowiadając, że w środku jest tylko lepiej.
Manufaktura kawy to nie tylko sklep z akcesoriami ale również klimatyczna kawiarnia. Miejsce naprawdę urzekające. Stare meble, eleganccy kelnerzy i przedwojenna muzyka tworzą sielską atmosferę. A karta to już totalny kosmos. Ciężko się zdecydować na jeden deser czy rodzaj trunku. Podobno lokalnym specjałem jest "kawa na deszczowy dzień" czyli wzbogacona o whiskey. Polecam. Starbucks może się schować. Również cenowo. Najdroższa kawa to zaledwie około 14 zł!
Manufaktura czekolady
Drugim, niezwykle ważnym, miejscem na mapie Lwowa jest fabryka czekolady. Chyba nikogo nie muszę zachęcać do jej odwiedzenia. Na kilku kondygnacjach starej kamienicy znaleźć można sklep, kawiarnię z ogródkiem i tarasem widokowym a także podpatrzeć jak powstają czekoladki.
Co można zwiedzić we Lwowie mając niepełny weekend?
- Plsocha Rynok, czyli rynek główny i okalające go uliczki. Na placu tym znajduje się również ratusz, na którego wieżę można się wspiąć by podziwiać panoramę miasta, i kolorowe kamienice. Najsłynniejszą z nich jest Czarna, której zdjęcia nie zrobiłam bo wydała mi się brzydka. W zasadzie rynek ten przypomina krakowski Mały Rynek. Jest mały ale bardzo czysty!
- Kolorowe uliczki wokół rynku, a wśród nich podobno najładniejsza- Virameńska. Zdecydowanie najlepiej prezentują się wieczorem. Na każdej z nich można znaleźć uroczą kawiarnię lub restaurację. Niestety, nie obowiązuje na nich zakaz ruchu pojazdów. A nasi sąsiedzi jeżdżą dość specyficznie...
- Opera Lwowska, do której wstęp kosztuje około 7 zł (40 UAH). Podczas zwiedzania można podpatrzeć nawet próbę przedstawienia. Polecam spacer wokół budynku i lody- najlepsze jakie w życiu jadłam! Domowej roboty za jedynie parę złotych.
- Cmentarz Orląt Lwowskich, chyba najbardziej rozpoznawalny polski akcent, jest oddalony nieco od centrum więc warto podjechać doń tramwajem nr 1. Bilet wstępu to około 3zł. Nie dajcie się zwieść mapom offline. Groby polskich żołnierzy położone są w najdalszej części cmentarza Łyczakowskiego, jednak dotrzeć doń można jedynie wchodząc przez główną bramę.
Oczywiście to nie wszystkie atrakcje, które oferuje to miasto, ale półtorej dnia to za mało! Żałuję, że nie miałam więcej czasu na spacer po Cytadeli, wzgórzu zamkowym czy chociażby fotkę z Mickiewiczem. Sorry Adam, jedzenie było ważniejsze! Kiedyś tam wrócę, zresztą nie tylko do samego Lwowa. Około 3 godziny od miasta znajduje się słynny tunel miłości. A poza tym marzy mi się Kijów i Odessa.
Pamiątki ze Lwowa- gdzie kupić?
Choć sklepów wokół rynku jest sporo polecam stragany. Można się targować a nawet płacić kartą. No i znaleźć niezłe perełki... Tanio jak barszcz! Więc wróciłam z kolekcją magnesów.
Wehikuł czasu
Stare samochody, tramwaje pamiętające jeszcze lata przedwojenne i budki telefoniczne z zeszłego stulecia. U nas takie okazy to już chyba tylko w muzeum, a na lwowskich ulicach rzecz całkiem normalna.
Tam gdzie "oczy instagrama" nie sięgają
Niestety poza centrum, Lwów troszeczkę przeraża. Bida aż piszczy. Wokół dworca głównego ludzie sprzedają, co popadnie. Jedną łyżkę, używane jeansy i lalkę, która jest pewnie starsza niż ja. Przypomina mi to Polskę w głębokich latach 90.
W ogóle cała ta podróż zza naszą wschodnią granicę była jak powrót do czasów wczesnodziecięcych. Jako że Ukraina nie należy do Unii Europejskiej, a tym samym nie obejmuje jej strefa Schengen, musiałam przejść regularną kontrolę paszportową. Choć wydawać by się mogło, że jest to rzecz jak najbardziej normalna, przecież w USA czy Meksyku robiłam dokładnie to samo, to jednak przekraczanie granicy drogą lądową to inna bajka. Kilkukilometrowe kolejki i oczekiwanie ponad 3 godziny na granicy przypomniało mi pamiętną wycieczkę do Czech w 2002 roku. Pieczątki, celnicy, otwieranie bagaży, jeszcze więcej celników i standardowe pytanie: czy jakiś alkohol lub papierosy są? Panie, ja tam po magnesy i kawę pojechałam. Choć żałuję, że nie kupiłam wiśniówki!
Czy we Lwowie jest bezpiecznie?
Jest. Choć każdy mierzy swoją miarą. Dla niektórych biedny = niebezpieczny. Nie dla mnie. Choć wjeżdżając do miasta widoki nie zachęcały do dalekich spacerów, nie spotkałam ani nie wiedziałam nic, co wzbudziłoby strach. Mieszkańcy byli niezwykle uprzejmi i pomocni. Prędzej bym się obawiała podpitych rodaków aniżeli czegokolwiek innego.
Garść przydatnych informacji:
- Waluta, UAH, przydatna jeśli chcemy zwiedzać lub poruszać się transportem miejskim. W Operze i na cmentarzu płatność była tylko gotówką, a że to sprawy groszowe to warto zapatrzeć się we hrywny jeszcze przed wyjazdem.
- Transport publiczny to głównie autobusy, trolejbusy i tramwaje. Autobus to koszt 7 UAH, tramwaj 5 UAH. Za ten pierwszy płaci się u kierowcy, a bilety na resztę można dostać w kiosku. Albo jechać na gapę. Co ciekawe, w tramwajach jest wifi! Tak, za darmo! Jest to niebywałe, przejazd tramwajem ,niezależnie jak długi, nie kosztuje nawet złotówki!
- Na próżno się wysilać z angielskim, w niewielu miejscach się przyda. Nasz język ojczysty rozumiany jest bez problemu, nawet menu w restauracjach jest po polsku. Gorzej jeśli trzeba czytać. Cyrylica bywa zabawna. Można zamówić jajecznicę i otrzymać jajka sadzone ;)
- Kontrola paszportowa - niestety trwa długo przy podróży drogą lądową i trzeba sobie wziąć spory zapas czasu w trakcie planowania całej wycieczki. Przykładowo, w drodze powrotnej nasz pociąg stał około godziny na Ukrainie, gdzie sprawdzono nam paszporty i kolejne pół godziny w Medyce, gdzie ponownie sprawdzano paszporty i bagaże, choć podobno cały proces miał się odbywać nie dłużej niż 20 minut.
- Wiza - w celach turystycznych nie jest już potrzebna, więc problem z głowy. W zasadzie nie interesuje ich nic. Przy przekraczaniu granicy samolotem przechodzi się standardową rozmowę i odbija paluszki.
Jak dostać do z Lwowa z Krakowa?
Możliwości jest kilka, wszystko zależne od ceny:
- Najszybciej i najłatwiej jest samolotem aczkolwiek bilety są drogie. Choć muszę przyznać, że powrót do Krakowa wiąże się z dość długim oczekiwaniem w kolejce imigracyjnej. Niestety, nie mamy bramek tylko dla EU ( dlaczego?!) i trzeba swoje odstać. Niemniej jednak trwa to znacznie krócej niż w przypadku transportu lądowego.
- Autobus - z tego co się orientuje, z tych bardziej znanych firm, to Leo Express i Flix Bus oferują przejazdy do Lwowa. Ja wybrałam LEO bo był tańszy, miał lepszy rozkład i krótszy czas przejazdu. W dodatku każdy pasażer otrzymuje wodę mineralną w cenie biletu. W trakcie przekraczania granicy nie trzeba opuszczać autokaru - celnik sprawdza paszporty w środku lub zabiera je wszystkie i oddaje po dość długim czasie. Toaleta na przejściu w Medyce woła o pomstę do nieba więc nie radzę pić dużo.
- Pociąg- z Krakowa kursuje "bezpośredni" jednak z racji innych torów na wschodzie należy zmienić pojazd w trakcie podróży. Jeździ pociąg nocny a jego koszt jest wyższy niż autobusu. Co ciekawe, trzeba kupić dwa oddzielne bilety. Na pociąg do Przemyśla poprzez PKP i na pociąg do Lwowa poprzez ukraińskie koleje. Mówię tutaj o zakupach online. Alternatywną i tańszą trasą jest podroż łączona w ciągu dnia. Pociąg ze Lwowa do Przemyśla za około 38 zł i potem pociąg do Krakowa za też około 40 zł. Skład z Ukrainy jest nowocześniejszy, więc jeśli wieziecie czekoladę a jest upał to spodziewajcie się gorącej, pitnej czekolady bowiem PKP nie oferuje klimatyzacji. Obłożenie było spore więc polecam zakup biletów wcześniej.
Pdsumowując chcę jeszcze raz! I w gory i nad morze, wszak to ojczyzna mojego przyszłego męża. No i to jedzenie...:)
0 komentarze