Pacific Coast Highway
18:31
Niemalże w każdym amerykańskim filmie, którego akcja toczy się na Zachodnim Wybrzeżu, pokazuje się autostradę numer 1. Ta, biegnąca wybrzeżem Pacyfiku trasa, obfita w niesamowite widoki, przyciąga rok w rok mnóstwo turystów. Także i mnie. Od samego początku marzyłam by zobaczyć Big Sur i pokonać trasę z San Francisco do Los Angeles właśnie słynną jedynką. Los jednak spłatał mi paskudnego figla. W lutym bądź marcu, już nie pamiętam dokładnie, obsunęła się ziemia i część trasy została zaknięta. Tak, ta jej najlepsza część z Pfeifer State Park. Niemniej jednak udało mi się dotrzeć do tego otwartego odcinka i powiem tyle: NIESAMOWITE!
Monterey
Prosto z Yosmite udaliśmy się do miasteczka Monterey (4h jazdy), położonego nad Pacyfikiem (jakieś 4h od San Francisco). W Monterey mieliśmy wyczilować i plażować, a także przejechać się dostępnym fragmentem Jedynki. Samo miasteczko zrobiło na mnie również ogromne wrażnie. Czułam się trochę jak w Hiszpanii. Małe, ciche, spokojne, skąpane słońcem, jakże dalekie od tej Ameryki ze Wschodniego Wybrzeża. Urocze domki, rezydencje, piękne ogrody i deptak jak w każdej nadmorskiej miejscowości tworzą naprawdę cudowny klimat. I do tego Pacyfik i ten jego niesamowity, niebieski kolor! Przez chwilę zapragnęłam rzucić wszystko w cholerę i tam zamieszkać.
Jedynka i Big Sur
Choć pogoda nas nie rozpieszczała (14 stopni) ruszyliśmy w kierunku Big Sur by zobaczyć jedno z najpiekniejszych wybrzeży, jakie było mi dane do tej pory. Po drodze zatrzymywaliśmy się niemalże co chwilę, bowiem widoki były nie tej ziemi. Po dłuższym postoju przy Bixby Bridge pojechaliśmy do Big Sur z lekką nadzieją dotarcia nad słynny wodospad gdzieś przez krzaki. Niestety, wszystko było zagordzone i oznaczone jako ścieżki prywatne. Szkoda. Droga wciąż nie jest w pełni przejezna, więc może jeszcze kiedyś będę miała okazję ją pokonać w całej okazałości.
Santa Cruz i Natural Bridges
Choć nie udało nam się dotrzeć do Pfeifer State Park zobaczyliśmy coś równie pięknego- park Natural Bridges znajdujący się w okolicach miasteczka Santa Cruz. Tak, nazwa może wam nieco nakreślić jego klimat- czułam się tam jak w Meksyku. Nie tylko architektura czy język, ale i ceny. Zjadłam tam najtańsze tacos odkąd jestem w USA. Wygląd i smak nie powalał, ale czułam się jak w Meksyku. Jednak nie o Santa Cruz tutaj mowa a o naturalnych mostach skalnych. No przyznajcie sami, prezentują się zacnie, prawda? Za 30 minutowy postój i jedną fotkę nie płaci się ani centa, jednak za plażing czy dłuższe podziwianie dzieł matki natury trzeba zapłacić chyba 10$.
Będąc w Kalifornii tą trasą trzeba po prostu trzeba się przejechać. Żadne Los Anegeles, Hollywood, San Francisco czy inne super znane miasto nie równa się widokami z Pacific Coast Highway. Polecam, Czoło.
0 komentarze