Nowa nadzieja
02:48czyli jak odkryłam małe, magiczne maisteczko, łączące w sobie Nowy Orlean i Hogsmeade, na przedmieściach Filadelfii.
New Hope,
czyli miasteczko położone na pograniczu stanów Pensylwania i New Jersey oczarowało mnie w Wielką Sobotę swym niesamowitym urokiem. Zaledwie 30 minut od Filadelfii znalazłam miasto hipisów, dziwaków i niesamowicie szczęśliwych ludzi, którzy tworząc to miejsce inspirowali się chyba Nowym Orleanem właśnie. Poza kreolską kuchnią odnalazłam tutaj nie tylko domy stworzone w tym samym stylu, co budowle na French Quarter ale nawet aligatory! Co prawda pluszowe, ale jednak. Jedynym elementem noworleańskiego stylu życia, którego nie doświadczyłam w New Hope byli pijani w sztok ludzie, co oczywiście uważam za duży plus. Pomyśleć, że kilka miesięcy temu leciałam 3 godziny żeby zobaczyć Luizjanę, kiedy miałam ją pod nosem.
Czym zauroczyło mnie New Hope? Starymi (jak na Amerykę- XVIII wiecznymi) domami, kwitnącymi wiśniami, sklepikami z przeróżnymi duperelami dla wiedźm, lumpeksami i lodziarniami (<3).
Jeśli wierzyć amerykańskim podręcznikom, przez New Hope przemaszerował sam George Waschington idąć do Gettysburga, więc dla takiego maniaka historycznego jak ja jest to dodatkowy plus tego miejsca. Niestety pomnika Dżordżowi i jego armii nie postawiono więc selfie nie mamy, ale stąpaliśmy po tej samej ziemi - prawie to samo. Nieopodal znajduje się park Washington Crossing, który mam zamiar odwiedzić w najbliższej przyszłości.
To, co najbardziej mnie zaciekawiło i zdziwiło to kościoły przerobione na restauracje. New Hope jest miastem wspierającym ruchy LGBT, wolność i wszystkie inne hipisowskie idee, więc chyba nie powinno mnie to dziwić. Jakby nie było, moje katolickie wychowanie sprawiło, że widok ten nieco mnie raził, ale New Hope i tak podoba mi się niesamowicie. Może dlatego, że pierwszy raz chodziłam uliczkami i patrzyłam gołym okiem a nie przez obiektyw aparatu. Tak, te ładniejsze zdjęcia są z Internetu.
Lambertville,
czyli bliźniacze miasteczko po drugiej stronie rzeki Delaware. Jest tak urocze, przynajmniej ta nadrzeczna część, że aż ciężko uwierzyć, że to New Jersey. No dobra, w New Jersey można znaleźć sporo ładnych miejsc, ale to taki amerykański Sosnowiec. Wszyscy się śmieją z New Jersey. Jeśli kiedyś będzie wam dane odwiedzić ten stan zrozumiecie, że to specyficzny stan umysłu a nie województwo.
Właściwie Lambertville przypomina nie tylko Nowy Orlean ale także trochę autrackie/ szwajcarskie/ niemieckie małe miasto, a to za sprawą kanałów na rzece Delaware, wzdłuż których domy przypominają nieco te alepjskie budynki.
Zdecydowanie najciekawszą rzeczą jaką tam zobaczyłam była stara stacja kolejowa przerobiona na restaurację.
Jeden z najciekawszych parków stanu Pensylwania w jakim byłam do tej pory. Rzeka sama w sobie nie jest jakimś cudem świata, ale okalająca ją przyroda tworzy całkiem zacny krajobraz.
Niestety pogoda nie pozwala jeszcze na kajak, ale przy najbliższej możliwej okazji wybiorę się w podróż po tych kanałach właśnie tym środkiem lokomocji. Nie mam pojęcia, jak się pływa kajakiem ale kiedyś trzeba spróbować. Aż żal tego nie zrobić w takiej scenerii!
Wśród kanałów czai się także stary, porzucony pociąg i nieczynna linia kolejową. Niestety do środka nie weszłam, a szkoda, bo wygląda to ciekawie, przynajmniej w grafice google. Następnym razem! Wszak każda szanująca się blogerka powinna mieć stylowe zdjęcia na torach...żart oczywiście. Wszyscy wiemy, co znajduje się na torach he he he.
Najlepszy stan do życia
Choć niedawno publicznie wyznawałam miłość Florydzie, większe miejsce w moim serduszku zajmuje Pensylwania. Jest to stan idealny do mieszkania. Niedawno moi hości zapytali mnie, które amerykańskie miasto uważam za najlepsze do życia. Bez wahania powiedziałam- Filadelfia. Jest tu wszystko, czego moja dusza potrzebuje. Dzika przyroda, duże miasto, piękne widoki i cukiernia Buddiego Valastro.
Pensylwania przypomina mi Polskę, może stąd to umiłowanie. Może też przez fakt, że jest to niesamowicie magiczny stan. W jednym miejscu żyją obok siebie Amisze i zwykli Amerykanie. Dwa różne światy potrafią ze sobą współpracować bez większych problemów. Jedyny, jaki przychodzi mi na myśl to możliwe zderzenie samochodu z bryczką. Poza tym to stan zajmujący istotne miejsce w amerykańskiej hisotrii, więc nie mogłam trafić lepiej. Z tego powodu cieszę się jeszcze bardziej, że wiosna zagościła u nas już na dobre i nadszedł czas odkrywać wszystkie zakamarki Stanu Niepodległości. Już się nie mogę doczekać Gettysburga!
0 komentarze