Niagara Falls, czyli kiedy człowiek spotyka wodospad

20:32

Bzika na punkcie amerykańskiej przyrody mam niesamowitego, więc MUSIAŁAM odwiedzić to miejsce. Zresztą, jak się mieszka na Wschodnim Wybrzeżu to nie można nie pojechać nad Niagarę. To tak jakby mieszkać w Myślenicach i nigdy Wawelu nie widzieć albo kupić pączka i zostawić dżem. Tak się nie grzeszy!


Wodospady wielbię szczególnie, dlatego me serduszko raduje się niezmiernie, gdyż na moim wybrzeżu jest ich mnóstwo. W Polsce mamy naszą Siklawę, przez którą schodziłam z Doliny Pięciu Stawów, bo była taka mgła, że nie zauważyłam, że bieżę przez wodospad. Niagary nie dało się przeoczyć. Oj nie. Zresztą od dawna była na liście miejsc, które muszę odwiedzić. 

Wizyta zaplanowana jeszcze w kraju ojczystym, okazała się trudna w realizacji. No niestety, USA to nie Polska. Tutaj transport publiczny przypomina nasz sejm. Jeden wielki bajzel. Ale jak się czegoś bardzo chce, to się to dostaje prędzej czy później. Przynajmniej ja tak mam. Dopięłam swego i stanęłam na krawędzi tego wodnego potwora trzeciego września roku pańskiego 2016. YES YES YES

Jak mówi staropolskie przysłowie, umiesz liczyć licz na siebie. Przekonałam się niestety o tym po raz kolejny. Jak się tu nie przyjedzie w grupie zaufanych osób, to można wyjść na wszystkim, jak Zabłocki na mydle. Stety niestety zawsze włącza mi się tryb organizatora, lubię mieć wszystko zaplanowane po swojemu, a nie polegać na innych. Jak życie pokazuje, wychodzę na tym znacznie lepiej. No i mam zajebistych hostów. Kiedy cały misterny plan wyprawy do Toronto przez Niagarę legł w gruzach i moja 5 osobowa grupa śmiałków rządnych przygód straciła transport na tydzień przed wyjazdem, kiedy to już zaopatrzyliśmy się we wszystko, co potrzebne, czyli nowe buty i go pro, rozkładaliśmy ręce i próbowaliśmy ratować długi weekend tripem do betonowego lasu zwanego Nowym Jorkiem,  moi hości zdecydowali się dać mi samochód, żebym mogła sobie ten zakichany wodospad obejrzeć. Chyba trzeba im ugotować rosołu w zamian, hę? Mamy co szlachetniejszego w polskim jadłospisie, co uraczy amerykańskie podniebienie? Porady poproszę, bo serio wznieśli się tym gestem na wyżyny zajebistości.

Jak ktoś ma mojego snapczata to widział, całą wyprawę. Wiem, narobiłam spamu, ale to trzeba zobaczyć. Słowami ciężko ująć, jak piękne to miejsce. Sam przejazd z Filadelfii do Niagara Falls to niemała atrakcja, bo kraojobraz jest zacny. Troszkę taki polski. Góry, jeziora, wąwozy, bagna, lasy. Coś, co Czoło lubi. Dobry stan wybrałam, a jak.

409mil- 6,5h jazdy w jedną stronę, wyjazd w środku nocy, bo to podobno " w polskim" stylu, drastyczny spadek temperatury po opuszczeniu Pensylwanii to nic, naprawdę żaden wysiłek, bo jak się dociera na miejsce to widzi się to:



I masę Chińczyków, Arabów, Hindusów, Polaków. Tak, uważaj, gdzie mówisz po polsku.:) Choć przyznam, Polacy w tym miejscu bardzo uprzejmi, życzliwi, ja się zatem pytam, co ta Ameryka robi z ludźmi?! 

Jak wiadomo, kasę zbija się na wszystkim, więc wodospad sam w sobie, a właściwie 3 wodospady, nie są jedyną atrakcją. Jakby widok nie wystarczał. Otóż nie, nie wystarcza moi drodzy! Patrzenie na opadającą z wielkim impetem wodę jest urocze, wciągające i hipnotyzujące, jednak zejście pod wodospad i zderzenie z tą siłą twarzą w twarz to jest dopiero przeżycie!


Tak oto za 17$ dostaje się sandałki, pelerynkę i złazi się na spotkanie z American Falls. Wody pełno, uderza w rzekę z takim impetem, że prawie mnie zwiało z tego balkonu. Dostałam od Nigary po pysku, pokazała franca, że z nią nie ma żartów, ale warto było. Dobrze, że mam znajomą z GO PRO, to sobie na starość będę oglądać zdjęcia i filmy mrożące krew w żyłach, jak to mierzyłam się z żywiołem, darłam wniebogłosy i chowałam telefon przed zamoknięciem. 



Wszyscy mówią, że lepszy widok jest po stronie kanadyjskiej. Należę do grona szczęśliwców, ktorych rodzaj wizy puszcza na drugą stronę. Nie mogłam nie skorzystać z okazji zodbycia kolejnej pieczęci w paszporcie i zobaczenia Niagary w całej jej okrasie. Co prawda, lekka obawa o powrót była, gdyż nie mam podpisu agencji na jednym świstku, ale moja urocza osobowość przepuści mnie przez każdą granicę (z lekkim trudem w Serbii :D). Szczerze mówiąc, bardziej interesował mnie widok wodospadu niż opcja zatrzymania na granicy, więc poszłam nie patrząc za bardzo na kwestię powrotu do USA. Przecież jestem z Polski, jakoś sobie poradzę. Od czego jest zielona granica?





Powiadają, że Kanadyjczycy to tacy milusi są. Nie powiedziałabym. Celniczka taka średnio na jeża, densiła i nuciła pioseneczki jak sprawdzała mój paszport, narobiła stresu pytając o dokument, którego nie mam. Pomyliła się. DZIĘKI. Gacie prawie pełne. Już myślałam, że będę tkwić na tym moście na wieki. 

Faktycznie, wodospad i miasto po stronie kanadyjskiej prezentują się lepiej. Cwaniaki maja lepszy widok i zbierają za to 50 centów! Zacytowałabym tutaj mojego tatę, ale to nie poprawne politycznie. 


Popłynęliśmy statkiem pod wodospady, widoki super, ale szczerze? Amerykańska strona zorbiła na mnie lepsze wrażenie. Może dlatego, że była pierwsza, a może po prostu jestem inna niż cała rzesza turystów. Kanada sama w sobie piękna i przyjemna. Jeszcze się zobaczymy koleżanko! Wybaczam Ci, że spaliłaś mi ryj. Chciałam zobaczyć Czerwone Twarze, a nie zostać jedną z nich. 






Powrót przez most był łatwy. Amerykański celnik wykazał więcej sympatii niż jego kanadyjska koleżanka, dzięki Dżon. Nie ma co robić w gacie za wcześnie. Skoro się weszło to i wyjść się jakoś da.


Jak już zameldowaliśmy się w naszym miejscu spoczynku, typowym, amerykańskim motelu z dziwnym hostem, powróciliśmy nad wodospad poglądać zachód słońca i świetlne iluminacje. WOW! Polecam. 




W pierwotnym planie drugiego dnia mieliśmy oglądać Toronto. Tak też się stało. Dotarlismy na koniec USA i obejrzeliśmy to kanadyjskie miasto zajadając sałatki i chleb z Philadelphią. Mieliśmy też zwiedzić Buffalo, więc zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. No, łaadne miasto:D Szkoda tylko, że żeby dostać się do jeziora Ontario trzeba zapłacić. Ale my, Polacy i Niemki, znamy lepsze sposoby. Przydrożne krzaki i plaże. Pozdrawiamy Stan Nowy Jork :)


Nietsety, telefon nie uwiecznił tego, co widziały oczy, ale szczerze? W dupie to mam. Co widziałam to moje, a wy sobie możecie w googlach poszukać:D 







You Might Also Like

0 komentarze