amerykańskie prawo jazdy

03:23

Czyli jedna z moich największych, życiowych zmor. Choć amerykańskie egzaminy nie umywają się poziomem trudności do tych polskich, srałam po gaciach. Prawo jazdy było chyba jedynym egzaminem, przed którym się stresowałam w całym moim życiu. Po doświadczeniach w Polsce nie specjalnie chciałam wyrabiać ten dokument w USA, ale jak mus to mus ( w PA na polskim prawie jazdy można jeździć tylko przez rok). Choć proste to było jak bułka z masłem nie obeszło się bez przygód i stresu. Nie byłabym sobą jakbym czegoś nie spartoliła... ale od początku.
Znalezione obrazy dla zapytania car gif

Pierwsze kroki i test teoretyczny

Każdy stan w USA ma swoje własne przepisy drogowe, zarówno dotyczące poruszania się po drodze jak i wydawania dokumentów. Jedyne, co jest wspólne to naliczone punkty karne. Niestety, nie jestem ani Niemką, ani Francuzką, więc cudowna zasada wymiany krajowego prawka na amerykańskie mnie nie dotyczyła, więc musiałam się posilić o zdanie egzaminów od zera. 

Aby przygotować się do testu wystarczy przeczytać podręcznik dla kierowcy, przewertować 258 pytań w aplikacji z DMV (wydział komunikacji) i zgłosić się do obojętnie jakiej placówki na terenie stanu. Nie trzeba się umawiać na żaden konkretny termin, jedynie przynieść ze sobą wymagane papierki. Zasada ta dotyczy osób powyżej 21 roku życia, młodsze (16-18) muszą przyjść z opiekunem. 

Skoro o papierkach mówimy, to zacznę od dokumentu DL- 180. Jest to dwustronicowy formularz, gdzie wpisuje się swoje dane oraz uzyskuje się opinię lekarską. Ta druga to śmiech na sali. Lekarz, na podstawie rozmowy z przyszłym kierowcą, odhacza, czy ma się problem z alkoholem, narkotykami, epilepsję lub cokolwiek, co może przeszkodzić w prowadzeniu samochodu. Podpisuje się i gotowe. Ta pięciominutowa przyjemność kosztuje 35$.

Wypełniony dokumencik razem z całą masą imigracyjnych pierdoletek ( wiza, paszport, dokument z departamentu stanu (DS2019), I94, potwierdzenie adresu w postaci dwóch listów oraz karta z SSN (taki amerykański pesel) zanosi się do wydziału komunikacji informując człowieczka przy okienku, że chce się przystąpić do testu. Osoba ta wprowadza dane w system, zaprasza do wnęki obok i instruuje, jak należy tam dotrzeć. Ani słowa o zasadach egzaminu, czasie itp. 

Egzamin teoretyczny odbywa się we wnęce nieopodal okienek, gdzie przyjmowani są petenci wszelkiej maści problemowej (wymiana dokumentów, zmiana adresu, zawieszone prawa jazdy itd). W pokoiku tym znajduje się kilka komputerów, rzekłabym starszych niż ja. Pan z okienka informuje tylko, które stanowisko należy wybrać i zabawa się zaczyna. Siada się do komputerka z całym majdanem przytaszczonych rzeczy, kanapką, kawą, czy cokolwiek tam się trafi. Przy monitorze znajduje się instrukcja obsługi. Okazuje się, że monitorek jest dotykowy i można sobie wybrać język, w którym chce się test zdawać. Do wyboru są angielski, hiszpański, francuski, niemiecki, chiński, rosyjski, ukraiński. Polskiego oczywiście nie ma. Pytań jest 20, poprawnie trzeba odpowiedzieć chyba na 16. Zresztą na więcej komputer nie pozwala, szkoda czasu. Nikt nikogo nie pilnuje. Ściąganie przeszłoby na 100%. Jednak nie ma po co, bo pytania są banalnie proste i durne momentami. Każde z nich opatrzone jest obrazkiem. Po zdaniu testu wraca się do okienka, gdzie pan za pomocą dziwnej maszyny sprawdza wzrok. Ślepy by odgadł te cyfry, więc problemów żadnych raczej nie ma. I to w zasadzie wszystko. Po ukończeniu testu dostaje się papier- learners permit, na postawie którego przystępuje się do egzaminu praktycznego. Mając ten papier można także oficjalnie jeździć w towarzystwie osoby 21+ posiadającej już prawko.

Jazda po amerykańsku

Na egzamin praktyczny trzeba się umówić telefonicznie bądź online. Terminy dłuższe niż do lekarza w NFZ. Mi udało się znaleźć swój zaledwie po 6 tygodniach od zdania teorii. Kolejne możliwe były na październik bądź grudzień. Przeważnie czas oczekiwania wynosi 2 miesiące. 

Podczas egzaminu praktycznego trzeba zaparkować równolegle między pachołkami, pokazać wszystkie światła, zatrąbić i przejechać przez jedno skrzyżowanie ze światłami. Dokonuje się tego oczywiście swoim samochodem. 

Z testem z jazdy jest jeszcze więcej cyrku bym powiedziała aniżeli z tym z teorii. Otóż umówiwszy się na konkretny termin i konkretną godzinę należy stawić się w kolejce samochodowej przy znaku " tutaj rozpoczyna się każdy test drogowy". Mówię, iż cyrk jest to większy niż egzamin z przepisów, bowiem można sobie przyjechać na dowolną godzinę i po prostu się w tej kolejce ustawić. 

Do każdego samochodu przydzielony jest jeden egzaminator. Zaczyna od sprawdzenia papierków: pozwolenia (learners permit), dowodu rejestracyjnego, ubezpieczenia, ważnego prawa jazdy osoby mającej ponad 21 lat. Tak, jak się nie ma prawa jazdy z innego kraju/ stanu trzeba przyjechać z kimś, kto posiada prawo jazdy stanu PA i jest dorosły w świetle prawa. Jak papierki są ok egzaminator nakazuje uruchomić światła dzienne, długie, awaryjne, kierunkowskazy, stopu i klakson. Żadnego otwierania maski, pokazywania ile oleju zostało. Nic a nic. Może dlatego pewien pan pod Walmartem prawie zawału dostał ze zdziwienia, kiedy to otworzyłam sobie maskę by dolać płynu do spryskiwaczy. Tutaj robią to mechanicy, zatem sztuki otwierania maski nie trzeba się uczyć. 

Wracając do egzaminu, po pokazaniu wszystkich świetlnych bajerów w samochodzie, egzaminator pakuje doń swe cztery litery, tłumaczy zasady parkowania i zaczyna się zabawa. Podjeżdża się do wyznaczonego przez pachołki miejsca i rozpoczyna proces parkowania równoległego tyłem, jedynego jakie jest wymagane na tym teście. Nie na ulicy, nie wzdłuż samochodów. Na placu, pośród pomarańczowych pachołków mojego wzrostu. Miejsca jak na lotnisku. Skoro mówię to ja, to możecie sobie wyobrazić jak ogromna przestrzeń to jest- ciągnik siodłowy by się zmieścił.

Po zaparkowaniu podobno egzamin nie ma większego znaczenia, dla większości egzaminatorów. Niemniej jednak wyrusza się na ulicę, robi trzy skręty w prawo, zatrzymuje na stopach, skręt w lewo i wraca się pod ośrodek. Następnie wchodzi się do budynku wydziału komunikacji, gdzie robione jest zdjęcie i drukowane prawo jazdy tymczasowe. To właściwe wysyłane jest pocztą, po zweryfikowaniu czy zdjęcie lub dane osobowe nie zostały skradzione. Cała przyjemność kosztuje 35$ ( Amerykanie) lub 25$ (ja). Różnica wynika z faktu, iż moje papiery pozwalają mi na pobyt w USA tylko do lipca 2018, więc nie otrzymałam prawa jazdy w pełnym wymiarze czasowym (4 lata) a jedynie na czas roku. 

Ciekawostki

Choć cały proces wydaje się dużo prostszy i tańszy niż w Polsce, trochę zamieszania z tym jest. Po pierwsze aby wyrobić prawko mając wizę J1 należy przedstawić ważne, co najmniej jeszcze przez pół roku, papiery. Ja dowiedziałam się o tym za późno, w momencie gdy moja wiza ważna była tylko 5 miesięcy. Zatem z wyrobieniem prawka musiałam czekać do oficjalnego zatwierdzenia mojego procesu przedłużenia przez departament stanu. Jak zwykle obudziłam się z ręką w nocniku i wszystko było robione na hura. W międzyczasie moje prawo jazdy międzynarodowe straciło ważność, przez co miałam trochę nieprzyjemności na egzaminie praktycznym. 

Koszt prawa jazdy to 35$ za teorię i 3 próby praktycznie. To jest zdecydowanie dobry deal. Aby przystąpić do egzaminów nie trzeba kończyć żadnych kursów w szkole jazdy! Prawo nie zmusza do korzystania z usług żadnego wykwalifikowanego instruktora. Dla osób zaczynających przygodę z jazdą (16-18) wiąże się to z wyjeżdżeniem 65h z osobą 21+ w jakimś tam odstępie czasowym, jednak różnica wciąż jest ogromna. Amerykanin zdając prawo jazdy w wieku lat 16 może jeździć normalnym samochodem, mam na myśli nie jest to samochód mniejszej pojemności jak w Polsce, a taki zwykły. 

Przy parkowaniu równoległym można wykonać 4 ruchy wstecz i trzy do przodu. Byle tylko samochód zmieścił się w prostokącie. Wyjeżdżając można zrobić mnóstwo ruchów. Dopuszczalne jest także dotknięcie krawężnika. Nie można jedynie nań najechać i uderzyć w pachołki. Egzaminator siedzi cały czas w samochodzie, więc tak naprawdę nie widzi czy jest to krzywo czy prosto, nie ma to zresztą znaczenia. Parkowanie jest pierwszą rzeczą do jakiej się przystępuje, bo najczęściej na tym się oblewa i tak jak pisałam wcześniej, w dużej mierze tylko to ma znaczenie.

Najlepszą metodą na zdanie egzaminu jest postawa sieroty drogowej. Jeżdżąc zbyt pewnie nie pokazuje się szacunku egzaminatorowi i kończy się na parkingu pod DMV, ale z drugiej strony. Udając miernotę drogową dostaje się kredyt zaufania, egzaminator pomaga na wszelkie możliwe sposoby, informując nawet o tym, że w danym momencie należy włączyć kierunkowskaz. 

Prawo jazdy mam, życie me zmieniło się diametralnie- nie muszę nosić ze sobą paszportu i co gorsza, pilnować limitów prędkości. Maksymalna liczba punktów karnych kwalifikująca do zatrzymania prawa jazdy to 6! Tak, choć przyznawanie ich nie jest tak upierdliwe jak w Polsce. Niemniej jednak po przekroczeniu prędkości o 15 mph i więcej trafia się do sądu, bo to przestępstwo federalne. Tegoż bym nie chciała, przygody z szpitalnym oddziałem ratunkowym i departamentem policji mi wystarczą. 

You Might Also Like

0 komentarze